Nauka zdalna - nasz wróg czy przyjaciel?
Cześć!
Kolejny dzień, kolejny wpis na temat bardzo aktualny, a mianowicie jak już mogliście zobaczyć - nauka zdalna. Z tego co udało mi się zaobserwować w internecie opinie na jej temat są bardzo podzielone i bardzo różnie uwarunkowane:
Ci młodsi - w większości cieszą się, bo mniej nauki, więcej ściągania, a co za tym idzie? więcej wolnego.
Ci starsi natomiast (np. maturzyści) - w sporej części nie są zadowoleni z przebiegu nauki zdalnej. Spora część z nich również nie czuje się przygotowana do jednego z najważniejszych egzaminów w ich życiu, czują. że są mniej chętni do nauki, mniej produktywni, bardziej leniwi i skorzy do uciekania w rozrywkę.
Jak zatem powinniśmy się zachować, jak myśleć, co robić - a czego unikać?
Może najpierw przedstawię Wam mój punkt widzenia: (punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, pamiętajcie)
Więc w moim przypadku zdalne nauczanie zaczęło się w 2 semestrze 1 klasy technikum. I szczerze mówiąc uważam to za najgorszy okres w moim życiu. Czemu? Wpadłam w straszną depresję, bo jednak byłam osobą strasznie towarzyską, na dodatek poznawałam dopiero moją nową klasę, i nagle odcięto nas od siebie. Na dodatek moja szkoła była fatalnie przygotowana, więc nie było tak jak teraz - wideokonferencje gdzie i tak się słyszymy, czasem widzimy. Nie, nie - wtedy dostawaliśmy tylko prace domowe w formie wiadomości na librusie, i to wszystko. Wszyscy mieli siebie dość w moim domu, ja chodziłam raz smutna, raz zdenerwowana, z mało kim miałam kontakt, a samotność była moim najgorszym wrogiem.
Czemu piszę w czasie przeszłym o swojej depresji, byciu towarzyską itp? Otóż zdalne zakładam każdego z nas w jakimś stopniu zmieniło - w moim wypadku było to odkrycie tego, że wcale nie potrzebuję ludzi do szczęścia, i wiecie, zdystansowałam się, ale to temat na oddzielnego posta.
Wracając, nie ma jednakowego szablonu postępowania dla każdego co do działań i decyzji jakie ma podejmować aby być zadowolonym z siebie, tego co robi, i tak dalej, osobiście uważam, że to dobry czas na ,, odnalezienie siebie " , która nieraz oznacza spektakularna zmianę.
U mnie wszystko diametralnie zmieniło się teraz - kiedy jestem już 2 klasie, mam wrażenie że w pewien sposób dorosłam, od pierwszego dnia 2 klasy stacjonarnie miałam z tylu głowy, że możemy wrócić. Byłam przygotowana, nie to co wtedy. Ludzi też przestało mi brakować. Rodzina naprawdę mi wystarczy, i jestem wdzięczna, że ją mam.
Podsumowując wpis - wszystko jest zależne od naszego podejścia, i celów jakie sobie wyznaczymy. Nie ważne ile potrwa zdalne, ważne jak je spożytkujemy.
Ten post jest dla mnie formą pamiętnika, bo jednak jakiś przełom w moim życiu, jeśli będziecie chcieli, to chętnie rozwinę ją w kolejnym wpisie:D
Do następnego,
Ally <3


błagam pisz częściej 🥺
OdpowiedzUsuńBędę!
Usuń